Jako chrześcijanie żyjemy od Paschy do Paschy i to właśnie te dni, które na zawsze odmieniły dzieje ludzkości, wyznaczają nam rytm. Dni Wielkiego Tygodnia to dni są jak paschalne lustro, w którym możemy się przeglądać, a właściwie oglądać nasze życie, nasze osobiste doświadczenia, odnajdując w nich ślady Boga, który nie bał się wejść w nasze ludzkie buty i dotknąć tego, co sprawia ból, i tego, co cieszy. Zanurzając się w Słowo tych dni, możemy na nowo opisać nasze historie, nadając im nowego znaczenia, odkrywając te wersety, które do tej pory były dla nas niewidoczne bądź niezrozumiałe.
Liturgia Wielkiego Tygodnia, jej Słowo, gesty, znaki wyznaczają nam drogę, którą trzeba przejść w codziennym życiu, indywidualnie z pomocą towarzyszy, codziennych znaków i wydarzeń. Wszystko po to, aby odkryć, że drogi mojej codzienności są drogami paschalnymi, że moim zadaniem jest nabywać umiejętności czytania mojego życia w kluczu paschalnym. Wydarzenia Wielkiego Tygodnia są zarazem wstrząsające i piękne w sile Bożej miłości, która w tych dniach osiąga swoje apogeum. W te dni patrzę na Boga, który pierwszy przemierza najbardziej kręte, ciemne i zbolałe miejsca mojego Ja i mojej egzystencji. Patrzę i stale odkrywam w tych paschalnych dniach Boga, który przestaje być „życzeniowym” bogiem na usługach moich oczekiwań, a wyłania się jako Bóg, który dodaje odwagi, aby w wielkie czwartki mojego życia nie bać się zasiadać do stołu także z Judaszem i umywać brudne nogi; aby w wielkie piątki nie uciec, lecz zobaczyć, że On idzie przede mną pierwszy, dźwigając mnie i moje rany; aby w wielkie soboty zamieniać moje cmentarze w miejsca życia i nadziei; aby nie przespać wielkich nocy, w których choć tego nie widzę, to zmartwychwstaję.